Winter dizajer vempajer of empajer czyli sesja pod kryptonimem Panna Pojebanna
W rolę Panny Pojebanny wcieliła się Monika.
zdjęcia są najważniejsze
W rolę Panny Pojebanny wcieliła się Monika.
Kiedy przyjechałem do domu, tata akurat reperował żaluzje. Całemu zajściu leniwie przyglądał się bruno.
Po powrocie z niedzielnej, rowerowej tułaczki dowiedziałem się o istnieniu książki "Nie chodź do parku w niedzielę", której okładka oddaje klimat zdjęć które zrobiłem. Nie zamierzam jej czytać:]
Taki fotomontaż, że niby papierosa pale, co nie?:]
Obrazki z sesji sprzed miesiąca. Location: malutkie/poland. Bardzo sympatyczne zwierzęta, jednak pałka potrafi zmięknąć jak stanie taki blisko i patrzy na ciebie taaaaakim wielgachnym oczyskiem. Serialnie mam wrażenie, że koń mógłby mnie zjeść:/
Wspólnie z Arturem prowadzimy przedsiębiorstwo. . yyy.. no może za dużo powiedziane.. Więc prowadzimy fabryczkę wspomnień - www.fotografia24.pl. Działalność polega na tym, że jeździmy po Polsce na przyjęcia z suto zastawionymi stołami. Naprawde to lubie. Od czasu do czasu robimy też tam zdjęcia, ale to marginalna sprawa nie warta dyskusji. Ostatnio np jadlem przepyszne coś, zapiekane, z serem w środku! Obłęd! Niebo w gębie! Albo truskawki - w listopadzie! Istny czad! Naprawde kocham tę robote! Niestety żadnej potrawy nie mogłem stamtąd przywieść więc wrzucam poniżej zaledwie parę foteczek, które udało mi się pstryknąć.
Odkad tylko pamiętam, nigdy niepozwalala robic sobie zdjec. Nie zyczyla sobie tego pod grozba srogiej awantury, burzy przez cale godziny, a potem nie odzywala sie dlugo pieczetujac protest.
Nigdy nie umowila sie na foto:] Mimo wszystko od czasu do czasu robilem jej zdjecia kiedy nie widziala:) Oczywiscie zadnego jej nie pokazalem, bo aparaty wiele dla mnie znacza i nie chcialbym widziec ktoregos jak rozbija sie o podloge:) Pamietam, ze najwieksza, ekstremalna sesje miala jakies 2 lata temu, kiedy czekala na mnie na miescie a ja stalem centralnie przed nia w aucie:)
Odeszla 2 listopada. Od tego dnia w moim zyciu mocno nabraly na znaczeniu dwa slowa: "strata" oraz "wdziecznosc".
Jak wiadomo lub nie, na początku września zapadła prędka decyzja o przeprowadzce do Łodzi. Błacha sprawa. Co tydzień mogę odchodzić z pracy, szukać nowej, szukać mieszkania. Bułka z masłem. Oczywiście żartuje bo co przeżyłem - to wiem tylko ja. Ostatecznie zakończyło się szczęśliwie, lepiej niż zakładałem. Robotka - na poziomie, chata przytulna. Poznałem już życzliwych ludzi i wszystko jest na dobrej drodze. Jedyne czego nie trawie to korki. Rany - do pracy wozem jade do 40 minut, zaś rowerem góra 20. Powoli ogarniam jak się tu poruszać i jak wykonywać sprytne myki, aby żyło się lepiej:) Druga sprawa, to to, że nie znam widoku zza okna za dnia. Trochę zaiwaniam. Ale Rodacy - jest lepiej i będzie jeszcze lepiej;)
Wybrałem się na imprezke. Zawody wędkarskie, wyławianie złota no i golden stream jazz festiwal. Wkrotce wiecej fotek.
© Blogger template Shush by Ourblogtemplates.com 2009
Back to TOP